RODZINNE WYPADY W BIESZCZADY - PRZYSTANEK PIERWSZY

Pierwszy rodzinny wypad w Bieszczady za nami.
Było pięknie, choć pod górę ;)
Pogoda dopisała, dobre nastroje nie opuszczały nas ani na chwilę. A łatwo wcale nie było.
Kto bywa na górskich szlakach w towarzystwie najmłodszych, doskonale wie, że trzeba liczyć się z chwilami zwątpienia, buntu i badaniem granic. Jak w życiu.
Te chwile jednak szybko odchodzą w niepamięć - zostają wspomnienia wspólnej wędrówki na szczyt, szerokich uśmiechów pod Chatką Puchatka i zapierających dech w piersiach widoków z Połoniny Wetlińskiej.

Za niecały tydzień po raz kolejny ruszamy w drogę. Jeśli nie macie jeszcze planów na ostatni weekend czerwca, może wybierzecie się z nami?












































RZECZ O CHLEBIE


Lubicie zapach świeżego chleba? Smak chrupiącej, jeszcze ciepłej kromki z masłem? 
Jeśli tak, to zapraszamy na relację z naszej wyprawy do Smolnika nad Osławą, gdzie uczestniczyłyśmy w warsztatach pieczenia chleba. 

O "chlebie śpiewanym" opowiedziała nam Kasia. Z niedowierzaniem słuchałyśmy o ludziach, którzy porzucili wygody miejskiego życia, zamieszkali w 130 letniej łemkowskiej chyży i żyją w zgodzie z naturą. Pieką chleby, robią syropy i nalewki, zbierają i suszą zioła. A co najważniejsze – swoją wiedzą chętnie dzielą się z innymi, organizując warsztaty pieczenia chleba lub bułek. Zaciekawione postanowiłyśmy przekonać się same, czy sztuka pieczenia chleba jest wiedzą tajemną, czy też może jej spróbować każdy?


W taki oto sposób w pewną deszczową sobotę wybrałyśmy się do Smolnika, gdzie bez większych problemów znalazłyśmy dom gospodarzy - Wiesi i Bogdana - którzy od progu otoczyli nas swoją gościnnością i serdecznością. Warsztaty odbywały się w specjalnie do tego celu przeznaczonym pomieszczeniu - uroczym, ale niestety chłodnym. Zmarznięte z wdzięcznością zasmakowałyśmy „Bogdanowych” nalewek i dzielnie zabrałyśmy się za wyrabianie chlebowego ciasta.












Sprawa okazała się dziecinnie prosta, ponieważ Wiesia krok po kroku instruowała nas, co mamy robić. Podawała proporcje, kolejność składników, a nawet sposób ich mieszania i wyrabiania.  Oprócz ciemnej mąki i zakwasu (dziesięcioletniego!) użyłyśmy słonecznika, dyni, siemienia lnianego, otrębów – jednym słowem: wszystkiego, co sprawia, że chleb jest nie tylko pyszny, ale przede wszystkim zdrowy. 





Wyrobione ciasto włożyłyśmy do foremek i uzbroiłyśmy się w cierpliwość, ponieważ nasze chleby miały wyrastać w domowym cieple przez kolejnych kilka godzin.  Wiesia w tym czasie nakryła do stołu, częstując nas wcześniej upieczonymi chlebami, domowej roboty serami, masłem z czosnkiem niedźwiedzim i naparami z ziół, które ogrzewały ciało i duszę. 







Kiedy przyzwoitość nakazała nam odejść od stołu (co wcale nie było łatwe ;), udałyśmy się na spacer po Smolniku. Byłyśmy zachwycone! Wieś leży w przepięknej okolicy, a jej zabudowa sprawia wrażenie, jakby czas zatrzymał się tu dziesiątki lat temu. Urocze chaty łemkowskie, stara cerkiew, konie na pastwisku... i czas płynący powoli, bez pośpiechu, bez gonitwy... Taki spacer pozwala złapać oddech, wyciszyć się i nabrać dystansu do naszej szalonej miejskiej rzeczywistości!








Czas ma to do siebie, że im milej go spędzamy, tym szybciej płynie... Ani się nie obejrzałyśmy, a przyszła pora pieczenia chleba. Wróciłyśmy do Wiesi i Bogdana, a nasze pięknie wyrośnięte chleby trafiły na godzinę do pieca. Czekałyśmy, popijając herbatki oraz nalewki z ziół zebranych przez gospodarzy i jeszcze raz, krok po kroku omawiałyśmy z nimi proces powstawania chleba. W cenie warsztatów otrzymałyśmy nie tylko zakwas, ale także wszystkie składniki potrzebne do wypieku pierwszych bochenków w domu.


Gotowe chleby wypełniły kuchnię pięknym zapachem... Każda z nas pomyślała wtedy o jednym: chcę, żeby tak pachniało w moim domu :)






Szkoda było nam opuszczać to magiczne miejsce i rozstawać się z wyjątkowymi gospodarzami. Po jednym dniu spędzonym z nimi miałyśmy wrażenie, jakbyśmy znali się od dawna...  

Na pewno wrócimy do Smolnika. Tym razem zabierzemy nasze dzieci na warsztaty pieczenia bułek, po kolejne doświadczenia i wrażenia. Bo taki wyjazd to nie tylko kolejny przepis w naszym kulinarnym notesie - to oderwanie od codzienności, łyk świeżego bieszczadzkiego powietrza, piękne krajobrazy, uroki wiejskiego życia i chwile spędzone z ciekawymi ludźmi. 

Polecamy!