ZA CO KOCHAMY ASTRID LINDGREN?

 Moje córki uwielbiają książki Astrid Lindgren. Wszystko zaczęło się od Dzieci  z Bullerbyn. Zauroczone książką dziewczynki domagały się powtórnej lektury i za każdym razem słuchały z zainteresowaniem. Potem przyszła kolej na Pippi Pończoszankę i Emila ze Smalandii, a następnie krok po kroku zebrałyśmy prawie całą kolekcję tytułów. Na szczęście wydawnictwo Nasza Księgarnia oferuje broszurowe wydania w dość przystępnej cenie :)

Muszę przyznać, że spośród wielu książek, jakie przyszło mi czytać dzieciom, to właśnie książki Lindgren darzę szczególną sympatią. Kiedy zasiadamy do lektury Lotty z ulicy Awanturników, Emila... czy Madiki z Czerwcowego Wzgórza wszystkie trzy świetnie się bawimy. Jest coś wyjątkowego w książkach tej autorki, coś na tyle uniwersalnego, że nie tylko łączy pokolenia, ale przede wszystkim trafia do każdego: kilkulatka i dorosłego. 

Po pierwsze: świat przedstawiony z perspektywy dziecka. Za każdym razem bohaterem jest dziecko, a opisywana rzeczywistość widziana jest jego oczami, postrzegana poprzez pryzmat dziecięcej logiki i wrażliwości. Dlatego ani przez moment nie spotkamy się tu z nachalnym moralizatorstwem, pouczaniem czy narzucaniem zasad i norm obowiązujących w „dorosłym świecie”. Genialne!

Jak wiadomo świat widziany oczami dziecka rządzi się swoimi prawami. Dzieci są w jego centrum, ich sprawy są najważniejsze i stanowią punkt odniesienia dla reszty. Mali bohaterowie mają swój bogaty świat przygód, wrażeń i przeżyć. Są członkami różnych wspólnot: rodzinnej, sąsiedzkiej, wioskowej. Mają swoje ściśle określone miejsce na ziemi i poprzez to są ważni. Odkrywają i widzą świat po swojemu, niekoniecznie tak, jak chcieliby tego rodzice. Uczą się na błędach, ponoszą konsekwencje swoich wybryków i wyciągają wnioski.

Po drugie: w książkach Lingdren bardzo często pojawiają się bohaterowie o cechach małych łobuzów i zawadiaków. Nikomu nie przyszłoby jednak do głowy oceniać ich negatywnie. Wręcz przeciwnie. Budzą oni niesamowitą sympatię u czytelnika i kiedy za sprawą swojej niefrasobliwości ładują się w tarapaty, odbiorca z zapartym tchem gotów trzymać za nich kciuki do ostatnich zdań rozdziału. 

Po trzecie: podczas lektury nie można oprzeć się wrażeniu, że autorka do końca życia pozostała wierna „małej dziewczynce” wewnątrz siebie. Zawsze słuchała dziecka w sobie. Sama wielokrotnie opowiadała o tym, że miała szczęśliwe dzieciństwo. Dorastała w domu pełnym miłości, gdzie – zgodnie ze skandynawskim modelem wychowania – dziecko było ważne, a relacje z dorosłymi opierały się w większym stopniu na miłości i zaufaniu, niż na kontroli. 

Nie bez znaczenia pozostaje sposób, w jaki Lindgren snuje swoje opowieści. Żywa, dynamiczna narracja i bezpośrednia forma zwracania się do czytelnika, np. „czy wiesz, że...”, „czy widziałeś kiedyś...”, która pomaga kilkulatkowi skupić się na treści. Podobnie jak podział na krótkie rozdziały, układające się w jedną całość, ale opisujące odrębne przygody. Dzięki temu mogą być czytane jako pojedyncze opowiadania, na przykład „do poduszki”.


Polecam serdecznie! Monika


6 komentarzy :

  1. ..Własnie przymierzamy się do zakupu "Dzieci z Bullerbyn"...:-)..

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzieci z Bullerbyn to moja ukochana książka z dzieciństwa ! ucieszyłam się bardzo i poczułam ulgę gdy mój 7 latek również podzielił moją sympatię do niej :) i lada dzień zaczynamy czytać Emila :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przerwa na życie: dobry wybór i gwarancja świetnej zabawy!
    Anonimowy: a potem kolejne tytuły! i też pokochacie Astrid :)
    Agnieszka Pohl: Hello :)

    Pozdrawiamy serdecznie,
    HelloKrosnoBlog

    OdpowiedzUsuń
  4. :) Ściskam wszystkie Was dziewczyny, tę włochatą w ogrodzie też.

    OdpowiedzUsuń
  5. "Dzieci z Bullerbyn" :) właśnie czytamy- lektura w drugiej klasie :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję!